wtorek, 22 października 2013

czwartek, 13 czerwca 2013

Ultra Szczecin - Kołobrzeg 147 km

Piątek 7 maja godzina 17:59 i 55 sek, 5,4,3,2,1 START...........

Ruszyli, a ja z nimi na trasie swojego pierwszego dystansu ultra. 3,5 razy dłuższego od dystansu maratońskiego. 147 km ze Szczecina do Kołobrzegu. Obok mnie prawie setka śmiałków, a w mojej głowie mętlik jak będzie, jak się będę czuł, co będzie jak nie dam rady.......... 




Ale od początku. Byłem już rok temu na starcie do I edycji Ultarmaratonu ale z powodów "ważniejszych" nie dane mi było wystartować. Powiedziałem sobie - za rok..... 
Pierwszy raz brałem udział w Ultramaratonie biegowym i  sam fakt możliwości wysłania czegokolwiek na przepaki nie dawał mi spokoju. Co wysłać, o czym nie zapomnieć. Poszedłem torem że lepiej wysłać o dziesięć rzeczy za dużo niż jedną za mało. Po skorygowaniu z regulaminem i zaopatrzeniem w danych punktach paczki wyglądały tak:

Na każdy punkt poszła coca cola na którą mój organizm ma potrzebę w czasie wysiłku, banan, batony z Lidla za 0,59 pln, bułki, franfurkterki (lubie to) i tabletki z potasem i magnezem. Dodatkowo na odcinki poranne Tigerki, trochę dodatkowego izo, bluzę i czołówkę do Maszewa, oraz na świtanie świeża koszulkę i czapkę. Po biegu mogę powiedzieć ze z jedzenia przydały się tylko franfurkterki, banany i Lidlowskie batoniki. 

Trasa dzieliła się na 7 odcinków
1. Start - Sowno, około 30 km
2. Sowno - Maszewo, około 17 km
3. Maszewo - Nowogard, około 22 km
4. Nowogard - Płoty, około 21 km
5. Płoty - Brojce, około 20 km
6. Brojce - Byszewo, około 17 km
7. Byszewo - Kołobrzeg, około 19 km

No i poszło. Paczki przygotowane na STARCIE na wysyłkę


a my (Grabi, Jarek GK, Marinero, Ja :)) z uśmiechami na twarzy czekaliśmy za sygnał do startu.







Godzina 18:00, 7 czerwca 2013. Start II Ultramaratonu Szczecin - Kołobrzeg





1. Start - Sowno, około 30 km

Pierwsze kilometry przeleciały w tempie spacerowym. Odprowadzał nas do Basenu Górniczego kolega prawie z TT Dobi (dzięki), po drodze kilka kilometrów z kolega Łukaszem (50) poznanym na trasie. Fajna rozmowa na temat oczekiwań co do biegów i ogólnie pierdołach które spowodowały ze pierwsze 20 km zleciało bardzo szybko. Padło tez pytanie które później na trasie i na mecie słyszałem kilkukrotnie. PO CO? No własnie po co..... ciężko było odpowiedzieć, ale jak tylko pomyślałem o momencie jak przebiegam linie mety dostawałem gęsiej skórki. Może właśnie dlatego :) Na pierwszych kilometrach dało już sie zauważyć zaangażowanie wolontariatu w projekt biegowy organizatora Wojtka Furmanka. Na każdym miejscu w którym możliwa była pomyłka stał ktoś kto z uśmiechem na twarzy wskazywał właściwy kierunek. Jak sie okazało później cała trasa była doskonale przez nich obstawiona. Mieli takie swoje małe wolontariackie ULTRA. W nocy ich odblaskowe kamizelki były widoczne z daleka, a ich dobre słowo i kawa gdzieś na odludziu bezcenna.........






2. Sowno - Maszewo, około 17 km (47 km trasy)

Pierwszy punkt kontrolny i się przekonałem co miał na myśli Grabi mówiąc że PK ograniczymy do minimum. Ledwo złapałem oddech, 2 łyżki zupy a Grabi już stał przy wyjściu i powiedział że zaczyna iść. Jakaś masakra. Szybkie kilka łyków wody, napełnienie bidonów, izo i bułka w łapę i w drogę. Z tego tez punktu zabrałem czołówkę i przewiązałem się bluzą. Okazało się to trafne. Niespodzianką na trasie była "zemsta rolnika" - bieg po rzepaku. Trzeba to przeżyć :)

3. Maszewo - Nowogard, około 22 km (69 km trasy )

Grabi mówił wcześniej "....byle do Nowogardu, później to już z górki...". Ten odcinek wspominam najgorzej. Ciemno, ciemno, asfalt, ciemno.... spać :( Na tym odcinku zaczęło się wplatanie w bieg marszu i to nie z powodu jakiegoś skrajnego wycieńczenia ale ze względu na trasę. Długie ciemne odcinki po lesie sprzyjały wykręcaniu kostek, które mogły się jeszcze przydać na późniejszym etapie

Szybki przepak w Nowogardzie



4. Nowogard - Płoty, około 21 km (91 km trasy)

Jest pięknie, jest cudownie i nie ważne że boli. Przed startem obawiałem się biegania po "nizinach". Myślałem że brak elementów dla oka będzie działał depresyjnie. Pole, pole, las, rzepak, pole, wioska, nuuuda. Jednak rzeczywistość bardzo mnie zaskoczyła. Zachód i wschód słońca, morza mgieł na polach, dopingujące na trasie żurawie...... Było fajnie :)

5. Płoty - Brojce, około 20 km  (111 km trasy)- i pierwsze 100 km 

Ten etap to odliczanie do pierwszego w życiu przebiegniętego dystansu 100 km. Po wybiegnięciu z Płot  w świeżych ciuchach i coraz cieplejszych promieniach słonecznych zaczęło się odliczanie do setki


szybka fota i dalej do Brojec (a może Brojców )..............



6. Brojce - Byszewo, około 17 km (128 km trasy )

Na tym odcinku nastąpiło u mnie jakieś wyłączenie. Staram się cokolwiek przypomnieć z trasy i jedyna rzecz którą sobie przypominam to kocie łby zaraz za Brojcami, później jest pustka... chyba tutaj zdecydowaliśmy sie na uprzyjemnienie trasy muzyką. Chyba. Tak więc ten odcinek trasy sponsorowała nieśmiertelna PAKTOFONIKA :)...... PK w Byszewie i kawa. Tego mi było trzeba :)

7. Byszewo - Kołobrzeg, około 19 km ( Meta 147 km )

Na PK w Byszewie spotkaliśmy Darka Strychalskiego z którym dobiegliśmy już do mety. Darek niesamowicie skromna osoba która swoimi osiągnięciami mogłaby rozdzielić sporą grupę ludzi. 

Start na ostatni odcinek przyszedł nam bardzo ciężko. Najpierw szliśmy koło kilometra zanim zdecydowaliśmy się na trucht który i tak szybko znów zmienił się w chód. Długie proste  pozwalały kontrolować pozycję i na tym się skupiliśmy. Tak dotarliśmy do przedmieść Kołobrzegu

Ostatnie 2-3  kilometry kiedy już wiedzieliśmy że złamanie 19 h jest na tyle pewne że moglibyśmy to zrobić nawet idąc przebiegliśmy najszybciej na całej trasie. Pierwszym kopem który mnie (nas) pchnął do tego był telefon od Przyjacielobiegacza Krystiana i jego reakcja na informacje że idziemy. Usłyszałem w słuchawce ".... jak %#@@ idziecie do Mety!! Na Metę się wbiega a nie wchodzi...." Drugim bodźcem było wypatrzenie jakiegoś biegacza z tyłu.... i zaczął się sprint. Nie było mowy o jakiejkolwiek rywalizacji między nami, nasza trójka w tym momencie to jedność, ale ten czwarty....... więc lecieliśmy między zdziwionymi urlopowiczami. Jedni patrzyli z politowaniem na trojkę umorusanych biegaczy, jedni z podziwem po informacji od wolontariuszy którzy kierowali nas na każdym skrzyżowaniu że właśnie kończymy bieg ze Szczecina.... ostatnia prosta i meta.... złapaliśmy się wszyscy za ręce i trzymając je ponad głowa przekroczyliśmy Mete.  Oklaski, uśmiechy i zdjęcia.... cudownie. Brakowało mi tam jeszcze tylko mojej rodziny, choć wtedy pewnie bym się rozpłakał........







Podsumowując. Biegi ultra to inny wymiar biegania. Coś jakby taki dłuższy haj, amok, uniesienie. Na początku myśli po i co dlaczego ja to robię, później ( u mnie były to okolice 70 km ) wpadasz w jakiś trans. Wiesz wtedy że już nic nie jest w stanie Cię powstrzymać przed dotarciem do celu.Wrażenie jakby receptory odpowiedzialne na racjonalne myślenie i ból zostały wyłączone, liczy sie tylko zrobienie kolejnego kroku który przybliża Cię do mety, jeszcze jeden, i jeszcze i jeszcze...... Wspaniała organizacja biegu, super trasa pozwala sadzić że w przyszłości ten bieg mocno wryje się w polski kalendarz biegowy. Ja na pewno tam wrócę a Panu Wojtkowi życzę wytrwałości w realizacji tego cudownego projektu.............. 





wtorek, 4 czerwca 2013

147 km.... da się?

Jeszcze 3 dni......... choć impreza w głowie chodzi mi już od zeszłego roku czyli jej pierwszej edycji. Bieg na trasie Szczecin - Kołobrzeg i dystansie 147 km. W zeszłym roku najlepsi skończyli to w 15 h (##@!@@!%), ja mam w planach zmieścić sie między 20 - 21 h. Życie pokaże bo taki dystans  jest w stanie znaleźć najmniejszą słabość i obrócić ją przeciwko Tobie. Widoki na trasie pewnie tez nie będą należały do budujących (zboże, zboże, rzepak, zboże, las, rzepak......) ale mam nadzieję że w sobotę będę mógł się pochwalić nowym rekordem....

wtorek, 7 maja 2013

Bieg Transgraniczny Gartz - Gryfino

Kiedyś dawno dawno temu za górami za lasami w Gryfinie roku Pańskiego 2009 wystartowałem w swoim pierwszym biegu "o medal"  Gryfino-Gartz . Bieg ze średnim tempem powyżej 5 min na kilometr spowodował u mnie taką dumę i takie poczucie szybkości że wydawało mi się że powołanie do Kadry Narodowej to tylko kwestia czasu.... lata minęły a powołania nie ma :)

Tym razem z większym bagażem doświadczeń biegowych i większej ilości kilometrów w nogach ruszyłem w druga stronę. Majowa trasa z Gartz - Gryfino jest ponad kilometr dłuższa niż październikowa Gryfino - Gartz. Na starcie pojawiłem się dzięki namową przyjacielobiegacza z TT - Staszka. Jak to mówił "dawaj pobiegniesz poniżej 4:00 i wracamy do domu. Od razu wydawało mi się to skrajnym pomysłem bo swoje siły oceniałem przed startem na 4:10... i jak to bywa pierwszy kilometr wyszedł mi po 3:45.......


Staszka 3małem sie chyba do 4 tego kilometra. Rzuciłem wtedy coś w stylu "rób swoje" i tyle go widziałem  a ja zacząłem swoją walkę. Celem moim było skończenie biegu na max 50 miejscu co dawało "złoty medal". Cel ten dodał mi trochę skrzydeł na 3 km przed metą bo w głowie pojawiła sie myśl "a co będzie jak ten przede mną ( wtedy jakieś dobre 150 m) będzie 50 ty a ja skończę 51" Zaczęła się pogoń.....


.... oczywiście zakończona sukcesem, ale w tak zwanym miedzy czasie na "ogonie" siadło mi jakiś dwóch typków którzy chcieli wyrwać mi moje "złoto"...


Z samego finiszu nie pamiętam wiele. Naprawdę muszę powiedzieć że dałem z siebie wszystko. Ostatnie 100 m robiłem juz praktycznie po omacku bo miałem jakieś dziwne mroczki w oczach a nogi wydawały się jakby były z plasteliny.....





Na metę wpadłem ex aequo z Łukaszem ze Świnoujścia na 24 pozycji. Znalazłem się po raz pierwszy w upragnionych pierwszych 10 %  startujących z czasem 47:53 co dało średnią biegu 4:03 :) Na tą chwilę nie planuje kolejnych sprinterskich dystansów, chyba że znów Stachu mnie przekona......

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Maraton Dębno - 3h 24min 29sek


Godzina zero - START - Meta i pustka.......... Plan wykonany w 100%. Planowane złamanie 3:30 zrealizowane z nawiązka -(3:24:29 sek netto).Większość cześć trasy przebiegłem z "przyjacielem po przejściach" Blog Piotrkiem. Dobre towarzystwo i piwne tematy, taki sam krok co jest dla mnie ważne nakręciły nam tempo do około 4:47 i takie 3maliśmy do około 34km, a później........ głowa sie włączyła i  skurcze dały znać :) Czy to była słynna ściana ciężko powiedzieć ale czterokrotnie musiałem się naciągać żeby móc biec dalej. Ostanie kilometry to było liczenie, byle do zakrętu, byle do znaku, byle do punktu z wodą, byle do torów i byle do mety.......Podsumowując. Graif sprawdził się bardzo dobrze choć nie jest to plan dla każdego. Wymaga wcześniejszych kilometrów w nogach. Taki pompowany balon który wybucha w dniu startu. Jeszcze w tydzień poprzedzający start czułem dziwne zmęczenie i miałem problemy z u3maniem planowanego tempa (wtedy 4:55) na tzw tysiączkach i dwu-tysiączkach ale w dniu startu adrenalina pompowana przez 8 tygodni wybuchła :)


 Na trasie systematyczny powolny progres co do miejsc na punktach pomiarowych:


1,4 km -      0:07:21  (328)
5,8 km -      0:27:55  (341)
10 km -       0:48:46  (328)
12,8 km -    1:02:38  (323)
15 km -       1:13:00  (311)
21,097 km -1:41:57  (286)
23,8 km -    1:50:11  (276)
25 km -       2:00:34  (268)
27,1 km -    2:10:44  (249)
30 km -       2:24:23  (233)
31,1 km -    2:34:50  (222)
38,2 km -    3:05:38  (199)
40 km -       3:14:18  (192)
42,195 km -3:24:29  (181)


181  1400 SIKORSKI Marcin 1977 M-30 TT Szczecin (POL)  169 wśród mężczyzn 71w kat wiekowej

Ślad: 40 Maraton Dębno









 Tydzień po Maratonie zaczynam myśleć o łamaniu 3:20, ale czy w tym roku..... Narazie w planach l Szczecin - Kołobrzeg 147 km w czerwcu Ultra Kołobrzeg i łamanie z Piotrkiem na Przejściu Przejście Dookoła Kotliny 28 h :) Bedzie bolało :)